Kosmici

Àëëà Ïîëüñêàÿ
KOSMICI
 
Mozecie mi nie wierzyc, ale ta historia rzeczywiscie przydarzyla mi sie wiosna 2009 roku.

Nie moglam zasnac, wstalam wiec i podeszlam do okna. Przy pelni ksiezyca niebo bylo nad podziw jasne i pokryte mnostwem gwiazd.
Koty na dworze miauczaly tej nocy w jakis niezwykly sposob, a wlasciwie darly sie przenikliwie. Zza uchylonego skrzydla okna dochodzil zapach kwitnacych magnolii i swiezej wiosennej zieleni.

Polozylam sie znow i probowalam zasnac. Przewracalam sie z boku na bok, ale sen nie nadchodzil. Zrzucilam wiec lekka koldre, wstalam z lozka i podeszlam do okna. Zegar wskazywal wpol do czwartej i zaczynalo juz switac. Wszystkie okna naprzeciwko byly ciemne, jakby spaly wraz ze swoimi mieszkancami na tle zapalonych ulicznych latarni.

Oparta lokciami o parapet i pograzona w swoich myslach, przez kilka minut rozkoszowalam sie swiezym zapachem magnolii, gdy nieoczekiwanie moja uwage przyciagnal dziwny obiekt w przerwie miedzy dwunasto- i pieciopietrowym blokiem. Obiekt ten przypominal prostokat o wymiarach, na oko okolo 40 x 20 cm. Oswietlony jaskrawym swiatlem szczegolnie wyroznial sie na tle ciemnych blokow, przyciagajac moj wzrok.

Chcialam przyjrzec sie porzadnie temu zjawisku i pobieglam do drugiego pokoju po duza profesjonalna lornetke otrzymana kiedys w prezencie od dawnego przyjaciela rodaka, ktory odwiedzil mnie tutaj w latach dziewiecdziesiatych.
Szybko otworzylam futeral, wyjelam z niego lornetke i, przylozywszy ja do oczu, zaczelam obserwowac.

Patrzylam uwaznie na palajacy swiatlem prostokat i zauwazylam, ze dwukrotnie oddzielily sie od niego swiecace cienkie paski biegnace promieniami. Widocznie byl to „desant przybyszy z kosmosu”. Obiekt mojej wielodniowej obserwacji przez ponad godzine znajdowal sie w tej samej pozycji, a o swicie raptem zniknal, mnie zas zachcialo sie spac i zasnelam zadziwiajaco szybko.

Po przebudzeniu podeszlam znow do okna, ale w tym samym wycinku przestrzeni nie bylo nic oprocz jasnoblekitnego kawalka nieba. Dzien minal w swoim zwyklym rytmie, a po powrocie do domu przypomnialam sobie o tym nocnym zjawisku. Nadchodzacej nocy postanowilam zaspokoic swoja ciekawosc i powtorzyc obserwacje... Ciekawilo mnie, czy obiekt ten sie pojawi czy nie?

Czy istnieje w ogole zycie w kosmosie? Pytanie to niejednokrotnie nurtowalo astrofizykow, ufologow i zwyklych smiertelnikow, a teraz te mysli nie dawaly spokoju i mnie.
Tej nocy chcialo mi sie spac, ale by nie przegapic pory swojej obserwacji, nastawilam budzik na wpol do czwartej i od razu zasnelam.

Dzwiek dzwonka... Z lornetka w rekach blyskawicznie znalazlam sie na swojej pozycji przy uchylonym oknie, skad nieprzerwanie wpatrywalam sie w ten fragment przestrzeni. W koncu znudzilo mi sie to i poszlam napic sie wody... Po powrocie nie moglam uwierzyc wlasnym oczom, on wci;; by; tam. Ten sam obiekt swiecacy oslepiajaco jaskrawym swiatlem w tym samym punkcie przykul moja uwage.

Moja ciekawosc nie miala konca, kontynuowalam wiec obserwacje przez nastepne ponad dwa tygodnie, po uplywie ktorych bylam calkowicie pewna, ze UFO (?) wykonywalo jakies swoje zadanie o jednej i tej samej porze.
Teraz pewnie zrobilabym zdjecia, ale wtedy po prostu nie mialam technicznych mozliwosci, aby uwiecznic to zjawisko na fotografii... Czasami nie dawalam rady i szalenie chcialo mi sie spac...

Ktoregos dnia jednak nieoczekiwanie, jak grom z jasnego nieba, obok mojego lozka  pojawil sie kosmita. Bylam w szoku, ale na skutek jakiegos oddzialywania nie moglam wyrazac swoich uczuc i mysli. Kosmita byl chudziutki, troche nizszy niz sredniego wzrostu, w skafandrze z syntetycznego materialu o fakturze grubego blyszczacego sznurka plecionego w szaro-rozowa jodelke, zas na glowie mial helm z duzym wizjerem. Stal przede mna i wyraznie przygladal mi sie jak jakiemus przedmiotowi.

Bylam w pelni swiadoma, ale jakby sparalizowana i na nic nie reagowalam. Jednak nawet w takim stanie staralam sie zapamietac wszystko, co dzialo sie wokol mnie. Widzialam w lustrze siebie i to, ze moje oczy, jakby wybaluszyly sie bielmem bez zrenic. Nie panowalam nad soba, nie moglam sie nawet poruszyc. Zupelnie nie odczuwalam strachu i zadawalam sobie pytanie, co sie ze mna stanie, czy zostawi mnie tutaj czy tez zabierze do innego swiata pozaziemskiego zycia.

Kosmita zdjal z glowy helm, pochylil sie nade mna, a ja tymczasem staralam sie przyjrzec jego twarzy. Mial wysokie czolo i czarne, gladkie, starannie ulozone wlosy scisle przylegajace do glowy, niewiarygodnie czarne oczy i jakby „narysowane” brwi, malutki cienki nos, wyraznie zarysowane usta i ostry podbrodek. Jego twarz byla koloru jasnoszarego, prawie jak na obrazku, jaki udalo mi sie znalezc w internecie, jednak miala ladniejszy wyglad.

Ujal on moja glowe rekami niczym okragly przedmiot i przez jakis czas przygladal sie mojej twarzy. Z jakiegos powodu czulam wage i ciezar swojej glowy, jej okragly ksztalt. Jego rece wydzielaly przyjemne cieplo. Zdziwila mnie przygnebiajaca cisza. Nawet koty, ktorych wrzask stale przeszkadzal mi spac, tej nocy jakby wymarly.

Czulam, jak kosmita przygladal mi sie i jednoczesnie podejmowal jakas decyzje, ale widocznie „nie przeszlam kwalifikacji”, bo odlozyl moja ciezka glowe na poduszke i po prostu zniknal, tak jak sie pojawil.
Od razu po jego zniknieciu doszlam do siebie, migiem podbieglam do okna z lornetka, ale niczego nie zobaczylam. Niebo bylo czyste i nie bylo zadnego sladu UFO. Obiekt mojej wielodniowej obserwacji wiecej nie pojawial sie w tym samym miejscu i czasie.

Byc moze ktos doswiadczyl podobnego zjawiska i, tak jak ja, wciaz o tym mysli? Moze czyjs opis wygladu przybysza i jego skafandra jest zgodny z tym, co widzialam ja. Moze ktos sie odezwie...

Oto do czego prowadzi ciekawosc! Byc moze lepiej byloby wmowic sobie, ze to byl film science fiction i nic takiego nie mialo miejsca...
O nie! Do tej pory nie moge zapomniec tego, co mi sie przydarzylo, ale wtedy nie zdecydowalam sie opowiedziec o tym nikomu... Bo i kto by mi uwierzyl?

Jak to wyjasnic? Halucynacje... czy to jednak dzialo sie na jawie?
Uznalam jednak, ze nalezy o tym napisac!

28.02.2018 r